KUCHNIA

59. CHLEB

21950039_1929457230641819_7340860249976411524_o

• Szanujemy chleb, więc nie trzymamy go w plastiku. Raczej zawiniemy go w ściereczkę i włożymy do drewnianego lub metalowego pojemnika. Albo owiniemy w woskowijkę (rewelacja). Albo przypadkiem odkryjemy, że śmieszny, gliniany garnek do egzotycznych potraw (nieużywany od wieków) genialnie nadaje się do przechowywania.

• Staramy się nie marnować jedzenia. Z suchego pieczywa robimy grzanki, zapiekanki lub bułkę tartą. Wszelki nadmiar kroimy i zamrażamy – dzięki temu nic się nie marnuje, bo wyjmujemy tylko tyle, ile nam potrzeba. Warto wiedzieć, że chleb, masło i mleko nie tracą wartości po zamrożeniu.

• Mąka, zakwas lub drożdże, woda i sól to produkty dostępne bez opakowania. Własnoręcznie upieczony chleb jest niezwykle energetycznym posiłkiem. Wie o tym każdy, kto zamiast lunchu w pracowniczej kantynie, zjadł najprostszą kanapkę z domowego chleba.

• Ulubione piekarnie też mają swój urok, zwłaszcza jeśli bez problemu pakują nam chleby i bułeczki do naszych toreb.

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

GARDEROBA, MINIMALIZM

58. TOREBKA – MINIMALIZM

IMG_20170920_164603.jpgWymarzona torebka jest lekka i pojemna. Pasuje do wszystkich ubrań i okazji. Jest niezniszczalna lub daje się reperować. Jedna na całe życie, a jeszcze lepiej: odziedziczona po eleganckiej prababce. Pięknieje z wiekiem.

W rzeczywistości zawsze przynajmniej jedna z tych cech nie występuje (najczęściej prababka), ale i tak każda z nas mogłaby opowiedzieć historię swojej torebki, chętnie bym to przeczytała i obejrzała. To ja zacznę, Wy przyślijcie swoje:

Moją ukochaną czerwoną torebkę kupiłam ok. 5 lat temu w Muji za ok. 100 zł. O ile pamiętam, jest z poliestru pochodzącego w 100% z recyklingu, ale była już tyle razy prana, że na metce nic nie widać. Daleko jej do elegancji, ale poza tym to ideał. Kolor pasuje do większości moich ubrań, a jeżeli nie, to pożyczam od córki identyczną czarną. Nie waży nic, a jest niezwykle mocna.

Jest pojemna jak torba Mary Poppins. Spokojnie można się w nią spakować na tygodniowy wyjazd i jeszcze dopchnąć laptop i termos: https://www.facebook.com/malgorzata.geca/posts/187154018492158

Na co dzień noszę w niej tylko najpotrzebniejsze rzeczy, zazwyczaj b. minimalistyczne (ważna jest dla mnie forma i funkcjonalność, nie ozdoby):

• Kosmetyczką jest jeden z woreczków (przydaje się na niespodziewane zakupy: https://www.facebook.com/malgorzata.geca/posts/151163182091242)
• Chusteczka z materiału https://www.facebook.com/malgorzata.geca/posts/162003137673913
• Balsam do ust i paznokci https://www.facebook.com/malgorzata.geca/posts/158384964702397
• Goździki do żucia https://www.facebook.com/malgorzata.geca/posts/188981071642786
• Nylonowy portfelik z kluczami na smyczy (przyczepione trudniej ukraść z torebki, zwłaszcza, że brzęczą)
• Zwinięta torba wielorazowa – zawsze.
• Zmazywalny długopis i notes. Notes od wewnętrznej strony ma przyklejone ,,lusterko” (oderwane z wnętrza opakowania z plastrami na opryszczkę, które ktoś chciał wyrzucić).
• Komórka w metalowej obudowie (marzę o Fairphonie…wiem, że technologia jeszcze niedopracowana, ale od tego są marzenia)

• W zależności od pogody noszę ultralekki parasol (M&S) i składane okulary (RayBan – wyproszone kilka lat temu u optyka, bo w Polsce takich nie było, a ja mam jakieś natręctwo zmniejszania wszystkiego co się da. Odporne jak diabli, tyle razy mi spadały na chodnik, a nadal przez nie coś widzę).
Termos z wodą.

Całe życie trwam w zdziwieniu, jak to jest, że prawie wszyscy mężczyźni sobie radzą bez torebki. Uważam też, że straszną zbrodnię popełnia złodziej, który kradnie kobiecie torebkę – bo przecież my tam często mamy całe życie, nie tylko pieniądze… Czasem jakieś zdjęcie czy kasztan okazują się bezcennym skarbem. Złodzieje, bardzo Was proszę, jak już zabierzecie kasę, to torebkę odnieście na miejsce!

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

MINIMALIZM

57. MATERIAŁY PIŚMIENNICZE

Obraz29

W idealnym świecie wszyscy mielibyśmy szczelne (zwłaszcza w samolocie) wieczne pióra z dożywotnią gwarancją producenta na naprawę/wymianę. Byłyby łatwe do napełniania atramentem ze szklanych kałamarzy o nakrętkach zrobionych z plastiku odłowionego z Wielkiej Pacyficznej Plamy Śmieci. Oczywiście wszystko bez opakowania, bo używane.

W praktyce staramy się dążyć do tego ideału na różne sposoby:

• dokupując tzw. konwertery do piór (zamiast jednorazowych nabojów),
• używając długopisów, kredek, ołówków, zakreślaczy i piórników, zrobionych z sensownych materiałów (metal, drewno, papier)
• posiadając niewielką ilość materiałów piśmienniczych, dzięki czemu zawsze wiemy, ile czego mamy i gdzie to leży
• w razie nagłej potrzeby pożyczając (od kogoś lub komuś), zamiast kupować nowe
• grzecznie odmawiając przyjmowania plastikowych gadżetów wręczanych przy byle okazji (w cywilizowanym świecie to nie reklama, to wstyd dla firmy)
• zużywając to, co już w domu mamy oraz zgrzytając zębami na widok pojawiających się znikąd długopisów. Zwłaszcza że są to przedmioty w 99%. charakteryzujące się dużą dawką brzydoty, a przez całe to zero waste nasze potrzeby etyczno-estetyczne bardzo wzrosły.

Na zdj. moje dwa długopisy: drewniany Muji i zmazywalny Pilot. Ten drugi jest plastikowy (wiem, porażka), ale za to dzięki niemu na cały rok wystarcza mi jeden cienki notesik. Po prostu wszystko na bieżąco zmazuję, zostawiając tylko to, co istotne. Dzięki temu zawsze mam czyste kartki. Mam też składane aluminiowe pióro z Muji na naboje, ale jakoś nie używam – chociaż przyznam, że pisze bosko.

Coraz rzadziej piszemy ręcznie, wszystko trzymamy w chmurze, no i czasem coś trzeba wydrukować. Warto wiedzieć, że istnieje piękna i przyjazna środowisku czcionka (do pobrania http://rymaneco.co.uk/). Jest tak zaprojektowana, że zużywa mało atramentu, a ludzkie oko tego nie dostrzega.

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.