KUCHNIA, MINIMALIZM

81. SPORK i SZTUĆCE

30595047_262865267587699_6403561565617913856_n

Nie pamiętam, kiedy i gdzie, ale pamiętam, że jadłam wtedy kaszę gryczaną i że był to ostatni raz, kiedy użyłam jednorazowego widelca. Najpierw skorzystał z niego mąż, a potem dopiero ja, więc od biedy było to zgodne z zero waste (reuse), ale i tak niesmak plastiku pozostał  Od tamtego czasu, gdy wiem, że będę jeść poza domem, staram się mieć przy sobie własne sztućce, a jeżeli nie mam, to albo coś wymyślam, albo używam palców, albo po prostu nie jem.

Przetestowałam noszenie domowych metalowych sztućców (najbardziej zero waste, ale ciężkie, duże i nieprzyjemnie brzęczą w torebce) oraz mniejszych deserowych (też brzęczą), ale najbardziej przypadła mi do gustu drewniana łyżka (piękna, lekka, ale bez ząbków). I nosiłabym tę łyżkę do dziś, gdyby mi ktoś nie pokazał sprytnego składanego niezbędnika zwanego sporkiem (spoon + fork) i nie zapewnił z zachwytem, że jest najwygodniejszym rozwiązaniem. Zasiał tę myśl w mojej rozdartej minimalistycznej, ale jednocześnie gadżeciarskiej duszy, więc kiedy przypadkiem trafiłam na sporka w pewnym poznańskim sklepie, i gdy okazało się, że mogę go mieć bez opakowania, bo to ostatni egzemplarz z witryny, i za jedyne 9,99 zł – kupiłam. Potwierdzam, że ma same zalety: leciutki, niewielki, stylowy, ergonomiczny i – co najważniejsze – niebrzęczący. Tak go polubiłam, że używam go codziennie w domu – poranna owsianka smakuje z nim jeszcze lepiej.

Utrzymanie sztućców i sporków w czystości poza domem to sprawa bardzo indywidualna: znam osoby, które je myją i zawijają w serwetkę, a nawet trzymają w specjalnym etui; ale też znam osoby, które po prostu oblizują i wrzucają luzem do torebki  Obie metody są dobre, skoro nikomu nie szkodzą i przyczyniają się do zmniejszenia ilości zużytych jednorazówek zalegających na naszych ulicach.

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

pasek black

GARDEROBA, HIGIENA, MINIMALIZM, URODA

80. PODRÓŻOWANIE Z JEDNĄ TOREBKĄ

27972980_242557139618512_2078463990087382928_n

Różne rzeczy sprawiają ludziom przyjemność – ja mam frajdę z minimalizowania bagażu. Przestałam używać toreb i walizek, bo wszystko mieszczę do mojej codziennej czerwonej torebki. Jeżdżę w cywilizowane miejsca, więc jeśli mi czegoś zabraknie, to będę mogła to: pożyczyć, obejść się bez tego, coś wymyślić (najfajniej) lub ew. to kupić (niefajnie).
Od kiedy mam niewiele ubrań, pakowanie przebiega o sprawnie, a w torebce zostaje dużo miejsca na rzeczy, które mają mi sprawić przyjemność i dać poczucie luksusu poza domem. Oto, co spakowałam na 10-dniowy pobyt w rodzinnym Poznaniu – bez kurtki i komórki:

  • ubrania na drogę, które są jednocześnie największym ,,gabarytem” (dżinsy, t-shirt z długim rękawem, flanelowa koszula, bielizna, buty na każdą pogodę i kurtka)
  • pozostałe ubrania: koszulka nocna, drugi t-shirt, cienki ale ciepły sweter, b. ciepłe skarpetki, majtki, koszulka.
  • laptop, ładowarki, power bank.
  • trochę luksusu, czyli ukochana yerba mate z naczyniem i bombillą – bo zawsze podróżuję #zwłasnymkubkiem
  • książka i czytnik, notes, długopis, zwijana torba na zakupy, klucze, portfel (w nim mam zawsze balsam do ust i goździki do żucia)
  • Kosmetyki: podkład, puder, pędzelek, czerwona szminka, myjka do demakijażu, grzebień, szampodżywka, kolczyki, szczoteczka do zębów i mydło, kubeczek menstruacyjny, leki, dezodorant (olejek palmarosa).

Pranie w podróży metodą ,,weź mnie pod prysznic”.

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

MINIMALIZM

77. W PODRÓŻY (3/3)

27164095_236695353538024_1247442065225011756_o

Mój mąż i ja mamy swoje osobne pasje: on ma kolarskie serce, ja zerowasterskie. Ja nie jeżdżę na rowerze, ale całym sercem wspieram jego cyklozę, podczytuję książki i magazyny rowerowe i uwielbiam, gdy wraca przeszczęśliwy z jakiegoś morderczego podjazdu.

On z kolei dużo wie o zero waste, a jeżeli widzi w jakichś rozwiązaniach sens, to je wprowadza w życie. Jego motywacje (praktyczne) są inne niż moje (idealistyczne), ale sądzę, że serce każdego kolarza prędzej czy później robi się trochę ,,zielone”, bo z roweru lepiej widać zanieczyszczenie świata.

Właśnie wróciliśmy z podróży, podczas której miałam nadzieję pokazać mężowi Wielką Pacyficzną Plamę Śmiecij (jak widać mam debilizm topograficzny, bo ona dryfuje zupełnie w innym oceanie). Na miejscu śmieci też nie było, bo mieszkańcy Lanzarote bardzo dbają o czystość wyspy; góry, plaże i ocean wyglądały idealnie. Mogłam za to w spokoju poobserwować zachowania zakupowo-śmieceniowe swoje (wniosek: no, mogło być dużo lepiej!) i męża (wniosek: no, mogło być o wiele gorzej!).

Oczywiście padło naszą ofiarą trochę plastiku, ale za to:
– kiedy nam czegoś brakowało, najpierw zadawaliśmy sobie pytanie: ,,czym można by zastąpić xyz” i zazwyczaj znajdywało się rozwiązanie i nie trzeba było kupować czegoś nowego (satysfakcja z kreatywności gratis).
– Woskowijki były niezastąpione i służyły nie tylko do zabezpieczania żywności i pakowania kanapek, ale też jako talerze, tacki i opakowania do przeróżnych rzeczy (najlepsza okazała się woskowijka własnej produkcji, a nie ta kupiona).
– Drewniana łyżka, ostry scyzoryk i metalowa puszka po ciasteczkach okazały się estetycznymi i wystarczającymi przyborami kuchennymi (a nie spodziewałam się, że mój kolarz zaakceptuje tak minimalistyczny sposób jedzenia śniadań i kolacji). Oczywiście mieliśmy też własne kubki.
– Mocny cienki plecaczek i bawełniana torebka sprawiły, że na zakupach nie skorzystaliśmy z ani jednej plastikowej siatki (łatwizna).
– Wiadomo, że małe i duże materiałowe chustki są przyjacielem zerowastera, ale moją nową miłością jest arafatka, która służyła nie tylko do ochrony głowy i szyi przed zimnem i zajewiatrem, ale też jako obrus, kocyk dla kota, ręcznik i spódnica (jest jeszcze zylion innych zastosowań i nie omieszkam ich wybróbować, bo idealnie wpasowują się w podróżny minimalizm.

Generalnie moje i męża podejście do zero waste najlepiej obrazują nasze pamiątki z podróży: Bogdan przywiózł koszulkę ze znaczącym napisem, a ja p l a s t i k o w ą puderniczkę… To kto w tym domu jest zerowasterem??

O mężczyznach i zero waste.

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.