DIY, URODA

74. PUDER I BRĄZER – DIY

26171647_1974397239481151_4751809477378677619_o

PUDER: 2 łyżki skrobi (arrowroot lub kukurydzianej), 1 łyżka karobu/kakao. Można dodać 1 łyżeczka zielonej glinki (kontroluje wydzielanie sebum) i pół łyżeczki cynamonu. Wymieszać w słoiczku i nakładać pędzlem. Odcień można z łatwością dopasować do siebie: jak ma być bardziej chłodny, to trzeba dodać więcej glinki, a jak cieplejszy, to karobu/cynamonu (albo nawet kakao). Taki puder zastępuje delikatny podkład, bo ładnie ujednolica skórę i można dokładać kolejne warstwy bez strachu, że będzie je widać. Żeby lepiej się trzymał warto dobrze nakremować skórę.

BRĄZER: karob w proszku. Daje piękny i subtelny cień (można użyć kakao, ale z nim trudniej o delikatny efekt). Odcień pasuje do naprawdę wielu karnacji – warto choć raz spróbować.

Od dawna czaiłam się na ten tajemniczy arrowroot, który powtarzał się na zagranicznych blogach. Na szczęście ktoś mnie oświecił, że to też zwykła skrobia (przy okazji: skrobia doskonale zastępuje puder matujący). Karob, kakao, cynamon kupiłam na wagę w tzw. Gołych, a glinkę wyłudziłam od córki, bo akurat miała resztkę maseczki. Wyłudzanie to bardzo dobra metoda robienia kosmetyków: ktoś ma arrowroot, ktoś inny karob lub glinkę – wystarczy powyłudzać od siebie nawzajem i już trzy osoby mają domowej roboty, jadalny, organiczny, zerowastowy i taniutki podkład oraz brązer to twarzy. Nie są to kosmetyki o dużym kryciu i nie zasłonią blizn ani przebarwień, ale warto je choć raz zrobić, choćby po to, by już nigdy nie dać się nabrać na najnowsze/mineralne/przełomowe pudry od Diora.

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

DIY, SPRZĄTANIE

73. PROSZKI DO PRANIA

IMG_20190117_114842

W około 3 minuty zrobisz świetnie działający proszek do prania, mieszając w dużym słoiku następujące składniki:

DO BIAŁEGO PRANIA:

DO KOLOROWEGO PRANIA:

DAWKOWANIE: 1-2 łyżki na pranie (do szufladki lub na dno pralki)

Jesienią i wiosną, kiedy słabo grzeją kaloryfery, w łazience nic nie schnie, a na balkonie jest zimno i wilgotno, pranie zaczyna wydzielać stęchły zapach. Wtedy, oprócz proszku, wrzucam do bębna 1 płaską łyżkę startego mydła aleppo (na oko) , do szufladki na płyn do płukania wlewam jedno chlupnięcie octu (na oko) i kilka kropli olejku lawendowego (doskonały do walki ze  stęchlizną). Ten sposób działa też na ubrania sportowe i wszystko, co wymaga mocniejszego niż zwykle odświeżenia.

 

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

Atrakcją jest możliwość kupienia składników w słoikach z odzysku w uwielbianej przez zerowasterów Drogerii Ekologicznej BetterLand. Czasem trafiam na moment niedoboru słoików, wtedy kupuję w kilogramowych workach, bo i tak w porównaniu z kupnymi proszkami i płynami w opakowaniach, mój proszek wypada rewelacyjnie. Jeżeli macie niepotrzebne litrowe słoiki, wyślijcie je koniecznie do Betterlandu – jest szansa, że pewnego dnia wróci do was wypełniony np. sodą 🙂

Przepisy na proszki pochodzą ze słynnej i niezawodnej serii ,,dla leniwych” Organiczni.eu 🙂 Jeśli martwisz się, że nie wiesz, co to boraks, to przeczytaj, co  piszą Ekologika i Zielony Zagonek.

Życie jest prawdopodobnie dużo prostsze, niż nam się wydaje 😀

pasek black

DIY, SPRZĄTANIE

72. WYBIELANIE FUG (odkryte przypadkiem)

25398126_1965137777073764_6204561704198172937_o

PRZEPIS:  2 duże łyżki kwasku rozpuścić w pół szklanki gorącej wody i posmarować obficie / polać tym fugi na płytkach podłogowych. Po 20 min. Posypać sodą, trochę poszorować i wytrzeć. GOTOWE 🙂

***
Ale słuchajcie, nie to jest najfajniejsze. Mnie to wyszło zupełnie przypadkiem, przy okazji czyszczenia czajnika. Pozostałą po odkamienianiu gorąca wodę z kwaskiem cytrynowym zazwyczaj wlewam do sedesu (genialnie czyści). A tym razem zrobiłam mocniejszy roztwór i postanowiłam sprawdzić, czy poradzi sobie z fugami. No to je polałam. Po ok. 20 min. poszłam sprawdzić szczotką, czy coś schodzi. Schodziło, no to dla lepszej ścierności posypałam sodą i poszorowałam. Łaa! – bielutkie!

Ale słuchajcie, nie to jest najfajniejsze. Osad z roztworu sody zazwyczaj trudno zetrzeć (kto próbował, ten wie), więc stanęłam z trzema szmatami, gotowa do wycierania białej mazi. I co pacze: podłoga czyściutka, fugi lśnią, ale SODY ANI ŚLADU. Zgłupiałam. Napisałam do koleżanki, która pisze doktorat, więc się zna: ,,Zniknęłam sodę, co robić i gdzie ona jest? Odpisała mi, że już nie wróci, bo się toto ,,zredukowało do octanu sodu i wody”!!! Ha, jestem zdolna – i to nawet do wszystkiego! I umiem zrobić octan sodu – nie znałam swojego męstwa  

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.