Niemarnowanie jedzenia to imperatyw.

Miejmy dla siebie litość i przygotujmy mniej jedzenia – tylko tyle, ile damy radę zjeść. A że i tak zostanie mnóstwo niezjedzonych potraw, więc koniecznie jeszcze przed świętami pomyślmy, z kim się tym pysznym nadmiarem podzielić.
- Jeżeli nie mamy innego pomysłu, to jeszcze dziś skontaktujmy się z najbliższą JADŁODZIELNIĄ i dowiedzmy, co zrobić. TU MÓJ ARTYKUŁ W BAZIE DANYCH PSZW: Jadłodzielnia. Z czym to się je?
- Uczmy się niemarnowania jedzenia. W książkach ,,Gotuję nie marnuję” i ,,Bez resztek” oraz w internecie znajdziemy pomysły i przepisy zero waste, czyli wykorzystujące cały produkt, bez marnowania żywności. Bardzo polecam obserwowanie stron autorek ww. książek: Jagny Niedzielskiej-Zaremby i Sylwii Majcher – to guru kuchni zero waste.
- Zorganizujmy lodówkę tak, aby rzeczy, których potrzebujemy, znajdowały się z przodu. Zamiast podawać całe jedzenie na raz, uzupełniajmy półmiski na bieżąco. Dzięki temu łatwo psujące się jedzenie nie będzie stało zbyt długo poza lodówką.
- Sprawmy, aby sprzątanie po świątecznym posiłku stało się częścią uroczystości. To doskonały czas, by dorośli uczyli dzieci niemarnowania żywności oraz by dzieci – wyedukowane w akcji Mniej Znaczy Więcej! – uczyły dorosłych o zero waste, recyklingu etc. I kto wie, może wspólnie uzgodnimy, by w świątecznym menu zostawić tylko te dania, które wszyscy lubią – bo się nie marnują? To by dopiero była fajna świąteczna tradycja 🙂
- Nic tak nie wzmacnia mięśnia umiaru, jak samoograniczenie. Dobrowolnie zrezygnujmy z pewnych produktów – może z tych, których pozyskiwanie zagraża środowisku naturalnemu (51% gazów cieplarnianych pochodzi z przemysłowej hodowli zwierząt), jest nieetyczne (olej palmowy), zaśmieca świat plastikiem (coca cola).
- Ograniczmy spożycie mięsa (gdyby każdy wprowadził jeden bezmięsny dzień w tygodniu, to kto wie, czy nie udałoby się powstrzymać dalsze globalne ocieplenie klimatu). Wbrew pozorom postna wigilia wcale nie jest wegetariańska. Wprowadźmy ekologiczne alternatywy – nawet potrawy rybne można przyrządzić…bez ryb. Nie każdy zaakceptuje selerybę po grecku, ale już sałatka z ,,tuńczyka” i ,,śledziowa” smakują jak prawdziwe.
Sprawdzone przepisy (nauczyłam się ich kiedyś na kursie kuchni wegańskiej):
- Sałatka ziemniaczana a’ la śledzik: Ziemniaki ,,sałatkowe” ugotowane w mundurkach kroimy w plastry, cebulę w piórka, ogórek kiszony w kostkę. Skrapiamy sokiem z cytryny i posypujemy natką pietruszki. Do tego robimy sos: miksujemy 1 szklankę mleka sojowego i pół szklanki oliwy. Dodajemy po pół łyżeczki octu jabłkowego i musztardy (do smaku). Jeżeli sos jest za rzadki, dodajemy więcej oliwy. Schładzamy.
- Sałatka z kukurydzy a’ la tuńczyk: Blendujemy pulsacyjnie i niezbyt drobno: 1 puszkę kukurydzy, mały ząbek czosnku, 5 suszonych pomidorów z oliwy, sól i pieprz. Schładzamy.

PS Tu znajdziecie świetny PORADNIK ŚWIĄTECZNY Polskiego Stowarzyszenia Zero Waste, a w nim jeszcze więcej na temat niemarnowania jedzenia:

Musisz się zalogować aby dodać komentarz.