KUCHNIA, MINIMALIZM

44. NACZYNIA KUCHENNE

21055234_187704791770414_5554630270224019133_o

• Preferujemy sprzęt kuchenny i naczynia wykonane z naturalnych materiałów, które: dadzą się naprawić/są praktycznie niezniszczalne (metal), nie szkodzą środowisku i są neutralne w kontakcie z żywnością (szkło, ceramika), albo nie dość, że są piękne, lekkie i trwałe, to jeszcze ulegają biodegradacji (drewno).
• Nie mnożymy bytów w szafkach: staramy się ograniczyć ilość przedmiotów do niezbędnego minimum, za to na rzecz jakości. Dzięki temu wiemy, co mamy i trudniej skusić nas promocją najnowszych gadżetów (masz jeden genialny nóż – na żadne fikuśne obieraczki nawet nie spojrzysz).
• Cenimy neutralne i naturalne kolory – pasują do wszystkiego (bezbarwne szkło) i dadzą się łatwo zastąpić (biel). Jeżeli nasze mieszkanie nie jest duże, a kuchnia jest zintegrowana z pokojem, to takie sprzęty wtapiają się w kolorystykę wystroju i nie powodują wrażenia zagracenia i wizualnego hałasu.
• Wiemy, że rozbite szklanki, naczynia żaroodporne i ceramika nie powinny trafić do pojemnika do segregacji szkła opakowaniowego. W razie wątpliwości nie wstydzimy się zadawać najgłupszych nawet pytań na forum FB grupy Zero Waste Polska – po to ona istnieje, żebyśmy się nawzajem wspierali.
• Wiadomo, że zerowaster nie jest osobą łatwą do obdarowania. Możemy więc uszczęśliwić darczyńcę informacją, że akurat potrzebujemy metalowej albo drewnianej miski i że w Ikei można je kupić bez żadnego opakowania. Jednocześnie twardo bronimy się przed przygarnianiem zastawy od cioci, która ma takich kompletów 10, żadnego nie używa i wpadła na pomysł, że nam jeden da. Ciociu – zrozum minimalistę, daj zastawę komuś, kto jej naprawdę potrzebuje.
• To, co jeszcze jest w naszej kuchni plastikowe, szanujemy, ale nie podziwiamy.

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

MINIMALIZM

42. W POCIĄGU

35842394_290697681471124_1109562589983014912_o.jpg
• O ile to możliwe, biletów nie drukujemy, tylko zapisujemy je w telefonie w formacie PDF.
• W pociągu rezygnujemy z oferowanych przez WARS napojów i przekąsek – mamy własne (np. wodę w termosie i orzechy w woreczku).
• Nadmiernie opakowane jednorazowe zestawy (tacki, kubki z pokrywkami, butelki, mieszadełka, sztućce, saszetki z cukrem, śmietanką i kwaskiem cytrynowym) służą jedynie przez chwilę. Gdy ta chwila mija, stają się toksycznym śmieciem.
• Zdrowie ma zawsze pierwszeństwo przejazdu przed zero waste, więc jeśli podróż jest długa i męcząca, w upale i bez klimatyzacji, to bez wahania kupujemy sobie wodę i jedzenie.
• Na dworcu szukamy miejsc przyjaznych zero waste i cieszymy się z każdego śmiecia, którego udało nam się uniknąć. A jeśli się nie udało, to wyciągamy z tego wnioski i na kolejną podróż przygotujemy się trochę lepiej.

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

KUCHNIA, ZERO WASTE

41. ZAKUPY BEZPOŚREDNIO U ROLNIKA

20776758_184269272113966_1227954823266496205_o

No farmers, no food… Know farmers, know food!

,,W kwietniu były przymrozki, więc Zbyszek nie będzie miał czereśni, śliwek, a jabłek będzie dużo mniej”. Kiwam ze zrozumieniem głową i myślę, że w ramach solidarności ze Zbyszkiem (to nasz zaprzyjaźniony rolnik), będę z wdzięcznością zjadać wszystko, co uda mu się w tym roku wyhodować. Rok temu nawet bym nie zauważyła, że były przymrozki…

,,Kury się pierzą przed zimą, więc w tym miesiącu będą znosić mniej jajek”. Kiwam ze zrozumieniem głową i cieszę się, że nioskom Marleny (nasza zaprzyjaźniona rolniczka) będzie zimą ciepło. Rok temu nawet nie wiedziałam, że kury zmieniają piórka…

Do głowy mi nie przychodzi, żeby oburzać się na brak czegoś w sklepie mojej kooperatywy. Raczej czuję jeszcze większą wdzięczność, że jest tam tak dużo prawdziwego jedzenia. Przypominają się smaki z dzieciństwa i wraca zapomniana wiedza. Cieszę się wariacko, gdy wiosną pojawia się pierwsza sałata, ale też nie narzekam na zimową dietę: przetwory i kiszonki od Sławka, warzywa korzeniowe we wszystkich kolorach tęczy (fioletowe marchewki, bladoróżowe i żółte buraki) i te dynie hokkaido. Z sycylijskiej kooperatywy przyjeżdżają zimą witaminy w postaci cytrusów i awokado. Mamy nawet banany fair trade, bo nawiązaliśmy współpracę z małymi grupami hodowców.

Ale latem! Latem wszystko jest podwójnie dobre, i zdrowe, i pyszne, a najpyszniejsze na surowo. Latem nawet nie trzeba wiele gotować: wystarczy warzywa pokrojone dwa razy wzdłuż warzywa poddusić chwilę na oliwie z ziołami i odrobiną soku z cytryny. Ale można też posypać bułeczką tartą, albo podać z makaronem. Albo w drodze do domu pożreć nieumytą główkę sałaty i dwa jabłka. I w żadnym wypadku nie trzymać jedzenia w folii, bo – jak twierdzi znajoma rolniczka – stracą cały smak.

Na zdjęciach lipcowe zakupy w kooperatywie. Najbardziej cieszą mnie ogórki – koniecznie trzeba zacząć obierać od tej jaśniejszej strony, bo inaczej obrażają się i robią okrutnie gorzkie – bo to są przecież p r a w d z i w e ogórki 🙂

O zakupach w kooperatywieO niemarnowaniu jedzenia.

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.