• Zakupy zero waste to kupowanie produktów na wagę i do własnych pojemników, tylko w takiej ilości, jaka jest nam rzeczywiście potrzebna, a nie w takiej, jaką narzucił nam producent. W efekcie nie przynosimy do domu żadnych pudełek, powietrza, celofanu i plastikowych trumienek, nie tracimy czasu zanoszenie ich do śmierdzącego śmietnika oraz sporo oszczędzamy (ok. 15% ceny produktu to opakowanie). Myślę o tym z satysfakcją za każdym razem, gdy kupuję kruche ciasteczka…
• Jeżeli w sklepie zobaczymy kogoś wsypującego np. kaszę do własnego woreczka, to na 100% jest to zerowaster, który zapewne ma tych woreczków kilka, w różnych rozmiarach i z różnych materiałów, i który chętnie nam opowie o ich zaletach. No to ja zacznę i opowiem o swoich, bo zupełnie przypadkiem udało mi się stworzyć idealny zestaw, od 1,5 roku doskonale sprawdzający się na zakupach dla 3-osobowej rodziny:
6 szarych woreczków z bawełny 17×18 cm o wadze 14 g – pierwotnie był to jeden duży worek, w którym mieszkały pluszaki mojego dziecka (te najbardziej ukochane sama uszyłam). Zaniosłam worek i bawełniane tasiemki do krawcowej i powiedziałam: ,,proszę mi uszyć 6 woreczków, tylko żeby były supermocne, superszczelne i bez żadnych wychodzących nitek, bo JA W NICH BĘDĘ MĄKĘ NOSIŁA” (cytat dokładny). Po tygodniu odebrałam zestaw, w którym nie tylko mąkę, ale i sproszkowane chili mogę przenosić. Radzę więc poszukać w domu niepotrzebnego kawałka dobrej, gęsto tkanej bawełny (stare prześcieradła lub poszewki są idealne) i oddać je w ręce fachowca. Na zdjęciach widać, jak są uszyte, jakie mają rozmiary, jakie są tasiemki – warto też powtórzyć mój tekst o mące 😉
2 białe (teraz już białawe) woreczki z poliestrowej siateczki 33x33cm o wadze 36 g – pierwotnie służyły do prania delikatnej bielizny, ale o wiele lepiej sprawdzają się jako supermocne i niewiarygodnie pojemne woreczki na ziemniaki, jabłka, sałatę oraz duże i ciężkie warzywa. Są zamykane na zamek błyskawiczny, więc łatwo pokazać kasjerowi zawartość, a potem szybko zamknąć i nie martwić się, że coś pęknie lub się wysypie.
Mam jeszcze 5 innych woreczków (1 biały, 4 niebieskie – również po pluszakach , ale nie są mi prawie nigdy potrzebne, ponieważ powyższy zestaw jest wystarczający. Moim zdaniem są nieco za duże i mają nieco inaczej poprowadzone tasiemki, dlatego są mniej praktyczne. Chyba, że kupuję popcorn – wtedy im większy worek, tym lepszy.
• Do prania używajmy głównie zdrowego rozsądku: jeżeli w woreczku był popcorn, kasza, orzechy, to przecież wystarczy go dobrze wytrzepać i już jest gotowy do następnego użycia. Jeżeli były w nim lepkie daktyle albo chili, dorzućmy woreczki do zwykłego prania (pod warunkiem, że używamy środków przyjaznych dla środowiska, a nie dla reklamodawców).
• Jeden woreczek warto mieć zawsze przy sobie. Ja używam go jak kosmetyczki: w razie potrzeby zawartość (balsam, chusteczkę i goździki) wrzucam luzem do torebki, a woreczek wykorzystuję na tysiąc sposobów, np. do zapakowania niespodziewanie kupionego mydła Aleppo, drożdżówki, kanapki, jako osłonę na słoik, etui na czytnik lub telefon, jako kosmetyczkę podróżną, na przekąski etc.
• Warto znać wagę woreczków, bo w cywilizowanych miejscach sprzedawca odejmie ją od wagi produktu. Tu przeczytasz o zakupach w sklepach bez opakowań.
• Gotowe woreczki uszyte zgodnie ze szlachetną ideą upcyklingu można też kupić lub zamówić w Bez folii . Można też nauczyć się je szyć np. tu Niezbędnik Zero Waste – warsztaty szycia i dziergania! Kupienie nowych też nie jest złe, ale są lepsze sposoby 😉
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.