DIY, HIGIENA, ZDROWIE

68. PŁYN ANTYBAKTERYJNY

23800009_1954710268116515_9104885520183028590_o

Zdrowie ma zawsze pierwszeństwo przejazdu przed zero waste!

Po wizycie w szpitalu, czy kontakcie z chorym, korzystamy ze środków dezynfekujących, w co by one nie były opakowane. Warto wiedzieć, że można skorzystać z żelu w gabinecie lekarskim (zazwyczaj wisi koło umywalki).

Na co dzień używamy raczej zdrowego rozsądku i odkażamy ręce mydłem. Możemy też zrobić specjalny płyn, co zajmie ok. 1 minutę + czas potrzebny na wyjecie butelki z apteczki lub barku.

Do jak najmniejszej buteleczki wlewamy środek odkażający, który z pewnością mamy w apteczce**. Druga opcja to czysty alkohol – do niego dodajemy kilka kropli olejku o orzeźwiającym zapachu (mięta, lawenda, sosna, cytryna); spirytus można rozcieńczyć. Uzupełniamy w miarę potrzeby, trzymamy w jednym miejscu, np. w torebce. Jeśli mamy 1 buteleczkę i panujemy nad tym, gdzie jest, unikniemy niepotrzebnych zakupów żeli antybakteryjnych.

Uwaga dla zerowasterów podróżujących 1. klasą PKP: rozdawane są tam (oprócz kilkunastu innych jednorazowych i idiotycznie zapakowanych rzeczy) pojemniczki z płynem i jednorazowym ręczniczkiem – patrz zdjęcie. Na szczęście mamy do wyboru m.in.:

1) odmówić przyjęcia pojemniczka (przecież nie raz w pociągu jedliśmy brudnymi rękami i żyjemy*)
2) umyć ręce i zgrabnie wyjść z WC używając łokci
3) użyć ww. samorobnego płynu.

Płynem można też nasączyć małe ściereczki i trzymać je w lekkiej metalowej puszce – wzorem (bezalkoholowych oczywiście) chusteczek nawilżanych dla dzieci pokazanych przez Sylwię W drodze do Zero Waste

*Dotyczy starszych czytelników (mnie), którzy wiedzą, że nie zawsze pociągi w Polsce były tak czyste, wyposażone w wodę i działającą toaletę. Nie zachęcam tu nikogo do zaniechania higieny!
**lub inny środek odkażający, który już macie w apteczce. Nie jestem fachowcem, nie potrafię ocenić, który jest najlepszy, a który szkodzi. U mnie akurat jest octenisept, co nie znaczy, że go polecam.

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

HIGIENA, URODA

66. PIELĘGNACJA I MASAŻ TWARZY

23559529_211878276019732_7689813721371008687_n

• Nie ma uniwersalnego środka do pielęgnacji cery, choć przez chwilę wydawało się, że będzie nim olej kokosowy. Niestety, gdyby wysłać na bezludną wyspę dwóch zerowasterów i każdemu dać po słoiku koko, to okaże się, że jeden nawet nie zauważy braku rosmana (bo olej zastąpi mu krem do twarzy, balsam do ciała, pastę do zębów, dezodorant, płyn do demakijażu, błyszczyk do ust i krem do golenia), za to drugi będzie miał poważne problemy skórne. Dlaczego niestety nie wiem, nawet nie umiem wymówić nazwy kwasów lineo…linealoi …

• Tak więc, co zerowaster, to nieco inny sposób pielęgnacji – i tak jest dobrze. Oto mój sposób – zwany ironicznie przez rodzinę ,,metodą dwóch kroków”*:

WIECZÓR: Makijaż zmywam bogatym mydłem Aleppo i myjką. Tusz do rzęs zmywa się pod wpływem ciepłej wody, więc nie potrzebuję żadnych wacików i płynów dwufazowych. W wilgotnych (ważne!) dłoniach rozcieram na emulsję olej z pestek winogron i wsmarowując robię nim (zawsze) masaż twarzy. Kremów nie robię i nie kupuję, bo nie lubię ich zimnego dotyku na skórze.
RANO: Nie myję twarzy, tylko od razu nakładam makijaż i balsam do ust (własnej roboty, bo jest lepszy od kupnych).

• Masaż jest 100% zerowaste  Mój jest krótki, ale z to codzienny. Jest to wariacja na temat tego, co usiłowała mi przekazać wizażystka Shiseido, niestety nie wszystko zapamiętałam, ale działa super. Na policzki, czoło, kąciki ust, nosa przypada po 10 delikatnych ruchów, skierowanych ku górze. Do tego 10 okrężnych ruchów wokół oczu, skierowanych też na zewnątrz, wykończonych uciskaniem skroni przez 10 s. Trudno te ruchy opisać, ale zawsze są na zewnątrz i do góry (antygrawitacyjnie). Najbardziej lubię ten moment przy kącikach ust: unosi się je palcami jakby do uśmiechu – i od razu się ładniej wygląda 

• Tak się pielęgnuję od ok. 2 lat, trochę mi się znudziło i mam ochotę na zmianę: dołożę nawilżenie w postaci toniku. Podoba mi się, że w zależności od wydolności portfela, te dwa kosmetyki będę mogła kupić w wersji tańszej lub droższej. Oleje: Ol’Vita 21 zł/50 ml lub Jan Barba 107 zł/30 ml. Tonik Jan Barba 59 zł/200 ml lub hydrolat Esent- Świat naturalnego piękna 11 zł/100 ml. Oczywiście jak najczęściej chciałabym wspierać** zerowastowe starania Jan Barba (przyjmują buteleczki do ponownego napełnienia, kosmetyki są wydajne, etyczne i bez reklamowo-opakowaniowych śmieci). Takich firm jest coraz więcej: zwrot opakowań ma Ministerstwo Dobrego Mydła, a puszki po wyrobach 4szpaki to wręcz symbol opakowań, których się używa wielokrotnie. Opakowania RawBliss (ciemne apteczne szkło) aż się proszą o ponowne wykorzystania. A Trawiaste ma nawet szampony w szkle 

• Arcyrzadko bywam w Sephorze i Douglasie, bo za każdym razem czuję się tam okropnie niedoskonała i czuję przymus natychmiastowego kupienia sobie przynajmiej 10 poprawiaczy urody (podkreśl brwi! użyj serum z jadem ślimaka! bez naszego tuszu nie widać twoich oczu!). Odwrotny efekt ma na mnie kupienie kosmetyków bezpośrednio od producenta – za każdym razem czuję się piękną i zadbaną kobietą, która dba o siebie, bo ciało jest świątynią ducha 

* Obecnie w pielęgnacji modna jest koreańska metoda 10-ciu kroków, ale i ją można stosować w wersji zero waste.
** Jak mawia Bea: ‚buying is voting
*** Więcej o kosmetykach Jan Barba.

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

DIY, HIGIENA, ZDROWIE

65. PATYCZKI HIGIENICZNE

23032331_1946662785587930_1028794729573133069_n

Odzwyczajamy się od nich, bo są jednorazowe, plastikowe i opakowane w plastik. Te idiotyczne, niepotrzebne, za to niezniszczalne gadżeciki, wrzucane każdego dnia bezrefleksyjnie i w szokującej ilości do kanalizacji, okazują się być istotnym składnikiem plastikowej zupy zwanej oceanem.

Zdrowych uszu w ogóle nie powinno się nimi czyścić, bo uszy czyszczą się same. Patyczkiem wbrew pozorom tylko mocniej je zapychamy. Do higieny wystarczy rożek zwilżonego ręcznika, a w przypadku problemów należy iść do lekarza.

Jeżeli z jakiegoś powodu patyczków potrzebujemy, możemy sobie zafundować luksusowy zestaw: paczkę najlepszej waty i kartonik bambusowych patyczków. Patyczek wykorzystujemy wielokrotnie – za każdym razem nawijając świeży kawałek watki (i tylko ją wyrzucamy). Dobrze jest trochę obskubać patyczek z waty i na to dopiero nakręcać nowe – wtedy się na bank trzymają. Starczy nam tego na kilka lat (przetestowane w PRL-u), a i koniki morskie będą bezpieczniejsze.
Warto też spróbować metod mniej luksusowych, ale sprawdzonych: delikatnie wyczyścić uszy zwykłą metalową wsuwką (bez watki) lub zapałki (z watką).

Zdrowie ma zawsze pierwszeństwo przed zero waste!

I jeszcze raz o uszach, bo to ważne: laryngolodzy proszą, żeby tam niczego nie wkładać. Bębenek jest nam potrzebny cały, a nie przebity, a upchnięty wosk utrudnia słyszenie. Wiem z doświadczenia, że są osoby z nadmiarem wosku – ale wtedy lekarz musi przeszkolić z domowych metod – i nigdy to nie będzie patyczek, raczej przepłukiwanie strzykawką z wodą. Polecam też metodę alternatywną, czyli świecowanie uszu.

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.