DIY, HIGIENA, ZDROWIE

65. PATYCZKI HIGIENICZNE

23032331_1946662785587930_1028794729573133069_n

Odzwyczajamy się od nich, bo są jednorazowe, plastikowe i opakowane w plastik. Te idiotyczne, niepotrzebne, za to niezniszczalne gadżeciki, wrzucane każdego dnia bezrefleksyjnie i w szokującej ilości do kanalizacji, okazują się być istotnym składnikiem plastikowej zupy zwanej oceanem.

Zdrowych uszu w ogóle nie powinno się nimi czyścić, bo uszy czyszczą się same. Patyczkiem wbrew pozorom tylko mocniej je zapychamy. Do higieny wystarczy rożek zwilżonego ręcznika, a w przypadku problemów należy iść do lekarza.

Jeżeli z jakiegoś powodu patyczków potrzebujemy, możemy sobie zafundować luksusowy zestaw: paczkę najlepszej waty i kartonik bambusowych patyczków. Patyczek wykorzystujemy wielokrotnie – za każdym razem nawijając świeży kawałek watki (i tylko ją wyrzucamy). Dobrze jest trochę obskubać patyczek z waty i na to dopiero nakręcać nowe – wtedy się na bank trzymają. Starczy nam tego na kilka lat (przetestowane w PRL-u), a i koniki morskie będą bezpieczniejsze.
Warto też spróbować metod mniej luksusowych, ale sprawdzonych: delikatnie wyczyścić uszy zwykłą metalową wsuwką (bez watki) lub zapałki (z watką).

Zdrowie ma zawsze pierwszeństwo przed zero waste!

I jeszcze raz o uszach, bo to ważne: laryngolodzy proszą, żeby tam niczego nie wkładać. Bębenek jest nam potrzebny cały, a nie przebity, a upchnięty wosk utrudnia słyszenie. Wiem z doświadczenia, że są osoby z nadmiarem wosku – ale wtedy lekarz musi przeszkolić z domowych metod – i nigdy to nie będzie patyczek, raczej przepłukiwanie strzykawką z wodą. Polecam też metodę alternatywną, czyli świecowanie uszu.

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

KUCHNIA

63. SŁOIKI

22791963_1943939042526971_4241422528238851315_o

• Zerowasterzy kochają słoiki i nadużywają ich na wszelkie sposoby. Ludzkość stosuje je tylko do przechowywania, pasteryzowania, zamrażania, przygotowywania i podawania jedzenia, a my – po prostu do wszystkiego.

• Wbrew pozorom są to bardzo trwałe naczynia, niektóre egzemplarze są w użyciu po 200 lat. Warto mieć kilka tych z najwyższej jakości grubego, ciężkiego szkła. Są drogie, ale tak mocne, wielofunkcyjne i piękne, że można je z powodzeniem postawić na wigilijnym stole (to ja).

• Zwykłe słoiki, które każdy z nas ma w domu (po dżemie czy ogórkach) też mogą wyglądać estetycznie, trzeba je tylko oczyścić z naklejek, a inspiracji poszukać np. na stronach poświęconych upcyklingowi. Zwłaszcza pomysły na wykorzystanie np. słoików Mason albo Weck, potrafią mocno podkręcić kreatywność (głośniki ze słoika – dlaczego nie?).

• Ale najważniejsze jest to, że słoiki pomagają nam w niemarnowaniu żywności i redukowaniu jednorazowych opakowań. Staramy się kupować tylko tyle, ile potrzebujemy, na wagę, do własnych wielorazowych woreczków i pojemników. Produkty przełożone w domu do szklanych słojów są dobrze widoczne, co ułatwia planowanie zakupów, ponieważ widać, co się niedługo skończy.

• Po konsultacjach z Beą Johnson, IKEA wprowadziła do sprzedaży słoiki z hermetycznym zamknięciem (seria Korken, szkło z recyklingu, kauczukowa uszczelka, dobra cena, różne pojemności). W Rossmanie i Mokpolu bywają z kolei włoskie Quattro Stagioni. W Tchibo widziałam oryginalne Wecki.

Słoiki to fantastyczny sposób na zaczęcie przygody z zero waste. I nie jest ważne, czy używamy słoików po dżemie i ogórkach, czy specjalnie kupionych – ZERO WASTE TO ZAWSZE SAMO PIEKNO! A tu piszę o historii mason jars.

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.