GARDEROBA, MINIMALIZM

31. MINIMALIZM W SZAFIE – SUKIENKI

36923486_2026459067432766_6624308475017035776_o

Inspiruję się garderobą Bei Johnson, składająca się z 15 sztuk ubrań. Podziwiam, że Zeroina wszystko kupiła używane, bo bardziej w duchu ZW już się nie da. Udowodniła też, że można wybrać się w międzynarodową trasę własnych wykładów w jednej sukience i nosić ją przez 22 dni – codziennie w inny sposób.

Też zaczęłam kombinować, jak by tu iść w tym kierunku. Po starannym przemyśleniu, czego i ile potrzebuję, uznałam, że wszystkie moje potrzeby sukienkowe załatwią dwie kiecki:

• Jedna czarna (kiedy nie wiadomo co założyć i na pogrzeby), a druga czerwona (na radosne okazje i na wesela)
• Krój kopertowy, żeby w razie wahnięcia wagi można było się po prostu mniej lub bardziej ściągnąć paskiem, zamiast kupować nową sukienkę.
• Rękawy ¾ , żeby można było w nich chodzić o każdej porze roku i przy każdej pogodzie. Koniecznie kieszenie.
• Uszyte na miarę, w Polsce, przez polską krawcową, która je w razie potrzeby zreperuje albo przerobi.
• Z materiału, który jest lekki i mięsisty, wcale a wcale nie gniecie się w walizce i szybko schnie. Uznałam, że będzie to bawełna, tylko tkanina z domieszką czegoś sztucznego.

W efekcie od ponad 10 lat noszę te dwie sukienki i jestem z nich bardzo dumna: